Wieczernik – o Eucharystii

Eucharystie i nabożeństwa – transmisje on-line
20 marca 2020
Trwa termomodernizacja budynków parafialnych
20 marca 2020
Eucharystie i nabożeństwa – transmisje on-line
20 marca 2020
Trwa termomodernizacja budynków parafialnych
20 marca 2020

WIECZERNIK – O EUCHARYSTII

Drodzy,

mówienie o ustanowieniu Eucharystii przy wystawionym Najświętszym Sakramencie [rozważanie zostało wygłoszone w czasie nabożeństwa różańcowego – dop.] to trochę jak opowiadanie w lesie, jak rosną drzewa – właśnie wtedy, kiedy chciałoby się tym lasem nacieszyć, czerpać ze świeżego powietrza, jakiegoś oddalenia od nawału informacji. Ale, jak poucza autor Księgi Mądrości, z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Sprawcę. Co zatem Stwórca uczynił, żeby mogło nam być przy Nim tak dobrze?

Stworzenie

Najpierw przygotował dla nas świat. Stworzył i wypełnił czas i przestrzeń, przygotował człowiekowi miejsce. Stworzył człowieka i wszedł w jego historię. Od pierwszych chwil historia człowieka naznaczona jest historią Boga. Nie ma chwili, w której człowiek byłby sam. To przygotowanie dla Eucharystii, którą nazwiemy sakramentem Bożej OBECNOŚCI. Potrzeba BYCIA Z.

Paradoksalnie – to już odpowiedź. Bo człowiek, który jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga (czyli Trójcy, a zatem – wspólnoty), nie może nie być razem. Zawsze istnieje w odniesieniu do KOGOŚ. W Eucharystii wyrażać to będzie jej charakter UCZTY. Potrzeba BYCIA DLA.

I wreszcie – Boże ryzyko. Bóg stwarzający człowieka ryzykuje dla świata utratę przymiotu doskonałości. Grzeszy sam człowiek – już w raju, ale grzeszą i aniołowie słynnym non serviam – nie będę służył. Bunt odbywa się w kontekście wymagania stania się mniej ważnym niż ktoś inny. I na tym będzie polegał charakter Eucharystii jako OFIARY. Potrzeba BYCIA NIE DLA SIEBIE.

Wcielenie

Zanim Bóg przyszedł na ziemię pod Świętymi Postaciami, mieliśmy jeszcze jedno Jego decydujące przyjście. Nocą, jak to zwykle w przypadku najpiękniejszych tajemnic wiary. Dlaczego jednak ta noc jest różna od innych nocy? Jaką istotną nowość wnosiła w porównaniu do stworzenia?

Kluczowy jest tu sposób przychodzenia Boga. Żeby nie pozostawiać w niepewności – niezwykła noc Narodzenia Pana różni się nowymi warunkami przychodzenia Boga do człowieka. Tu już nie ma wyłącznego działania Boga, jak w przypadku stworzenia. Ludzkość, którą reprezentuje Maryja, mogła odrzucić Boże pragnienie stania się człowiekiem, stania się jednym z nas. Po Bożej stronie pozostaje inicjatywa, pozostaje sam akt rozpoczęcia życia Jezusa, ale cały trud i decyzja przyjęcia Boga na świat jest po naszej stronie. Człowiek dostaje – póki co jednorazową – możliwość decydowania, czy Bóg będzie fizycznie OBECNY na świecie.

Więcej – wchodzę w TU I TERAZ człowieka niezależnie od tego, na jakie TU I TERAZ będzie człowieka stać. Z pełną świadomością, że może ono być tak mierne i biedne jak betlejemska stajnia – ale chcę człowieka takiego, jaki chce mnie, chcę wspólnoty, chcę UCZTY.

Za tą decyzją idzie namacalna wspólnota człowieka z Bogiem, który chce dzielić los człowieka. I to pomimo konieczności „ogołocenia samego siebie”, które dokonało się przez stanie się „podobnym do ludzi”. Bo choć Paweł, pisząc do Filipian o uniżeniu Chrystusa, ma na uwadze raczej samą rzeczywistość Męki, to przecież nie jest ona wydarzeniem punktowym. „Nie skorzystał ze sposobności” to określenie rodzaju OFIARY. Mógłbym mieć, a nie mam – bo kocham.

Eucharystia

Wreszcie – sama Eucharystia. Kto wie, czy to nie jest większe ogołocenie niż krzyż. Krzyż jest raz i na chwilę, Eucharystia – na każde zawołanie człowieka i bez ograniczeń czasowych. Tu już Bóg naprawdę niewiele zostawił w Swoich rękach – potrzeba chleba i wina, które człowiek potrafi przygotować, kilku zdań „przepisu” – słów konsekracji, które otoczone kanonem mszalnym sprawiają Bożą obecność, i kucharza – szafarza, którym, powiedzmy to uczciwie, naprawdę nie jest trudno zostać. I nie ma znaczenia czystość naszych rąk, czystość naszych intencji, nasza godność czy niegodność – Bóg sam postanowił oddać się w niewolę sakramentu, który nie pyta, czy BOŻĄ OBECNOŚĆ przywołujemy na ziemię zgodnie z wolą Bożą czy wbrew niej.

Tu pokora Boga osiąga szczyt, tu Bóg godzi się na zażyłość tak bliską, że człowiek decyduje o wszystkim, co tylko można sobie wyobrazić. Tu Bóg pragnie UCZTY tak bardzo, że zdecydował się na przejście drogi od Pana stworzenia przez bezbronne dziecko po zwykłą rzecz. Dochodzi do ostatecznego paradoksu, że Ten, który pragnie UCZTY, sam staje się na niej pokarmem.

Może to właśnie oznacza, że „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi”, że Ciało „będzie wydane”. Chrystus-Sługa służy uczcie, służy spotkaniu, służy jedności, będąc „posłuszny aż do śmierci”. Bo nawet jeśli umrze dopiero jutro, a nie dziś w Wieczerniku, to gdzieś po drodze trzeba umrzeć, żeby na tę skalę się poddać, podporządkować, OFIAROWAĆ.

Cel – my

Pawłowy hymn o kenozie (Flp 2, 5-11) nie kończy się jednak opisem cierpień i oddania. Centralne jest zdanie „Bóg wywyższył Go ponad wszystko”. Takiej obietnicy nie otrzymuje jednak człowiek, który będzie miłował na wzór Chrystusa. Jego wywyższenie nie jest nagrodą. To przywrócenie właściwego porządku rzeczy. Chrystus ma w sobie taką pokorę, że żadne wywyższenie nie zagraża, że przestanie miłować. Jest tak pokorny i zorientowany na drugiego, że cokolwiek by posiadł, posiądzie to dla większej miłości.

My nie mamy dążyć do wywyższenia, zresztą, i Chrystus do niego nie dążył. Mamy dążyć do przywrócenia właściwego porządku rzeczy. Czyli mamy ŻYĆ.

„Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakieś uczestnictwo w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie – dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich. I TO DĄŻENIE niech was OŻYWIA”.

Co dalej?

MOJA INTENCJA MSZY ŚWIĘTEJ

Na początku Mszy kapłan zazwyczaj czyta intencję, w jakiej ją sprawuję. Ale to nie znaczy, że nie można mieć (też) własnej.

Pomyśl o dziesięciu osobach (najlepiej żyjących), „zabierz” je (osobno) na dziesięć najbliższych Mszy, w których będziesz brał udział, i ofiaruj swoją modlitwę w ich intencji. Przed Mszą przypomnij sobie o niej – jak wygląda, co w niej lubię, a co mnie denerwuje, czego może teraz potrzebować. Postaraj się wrócić do niej pamięcią w tych momentach, które szczególnie wiążą się z bliskością, wspólnotą, ofiarą – przy przygotowaniu darów, podczas Przeistoczenia, w czasie przyjmowania Komunii.

kl. Tomasz Jaskuła

Udostępnij: