Ogłoszenia duszpasterskie 26.05.2019 / Intencje Mszalne 27.05 – 2.06.2019
26 maja 2019Ogłoszenia duszpasterskie 2.06.2019 / Intencje Mszalne 3-9.06.2019
1 czerwca 2019Ogłoszenia duszpasterskie 26.05.2019 / Intencje Mszalne 27.05 – 2.06.2019
26 maja 2019Ogłoszenia duszpasterskie 2.06.2019 / Intencje Mszalne 3-9.06.2019
1 czerwca 2019Kilka dni temu na spotkanie rodziców w sprawie dzieci przyszło około 20 osób. Same matki, żadnego ojca. Czy to źle? Chyba tak, bo wierzący ojciec dbający o wiarę dziecka to wielka siła. W wiekach poprzednich to ojcowie troszczyli się o wiarę swojego domu. Teraz jest inaczej, dlatego statystyką na spotkaniu zdziwiony nie byłem. Któż jak nie matka ma pomyśleć i zadbać o rzeczy, których nie da się kupić, ani skonsumować? Kto jak nie matka ma zatroszczyć się o to, czego właściwie nie widać, więc dla współczesnego świata nie istnieje? Kto jak nie kobieta jest lepiej predysponowany przez swą wrażliwość do dostrzeżenia rzeczywistości niewidocznej lub niewyrażonej. Chwała naszym matkom za to, że były zdolne do walki o nas, swoje dzieci, o nasze prawdziwe dobro. Wdzięczność naszym matkom, że wciąż kochały, gdy inni tracili cierpliwość. Uznanie i hołd za to, że służyły ofiarnie choć mijał czas i ubywało sił, a piętrzyły się trudności i zmęczenie, więc zwyczajnie mogło się nie chcieć. Dzięki jakiejś nadprzyrodzonej mocy serce matki dysponuje szczególną wiernością i gotowością na poświęcenie.
A chrześcijańskie matki mają wybitny wzór w Świętej Bożej Rodzicielce Maryi. Kilka razy zdarzyło mi się spotkać z drwinami środowiska protestanckiego, że my katolicy czcimy Maryję, kiedy oni nie potrzebują pośredników. Myślę sobie my też nie potrzebujemy. Przecież Chrystus nas zbawił. Każdy może iść do nieba dzięki łasce Bożej. Jest to możliwe bez wzywania świętych i nawet gdyby nie miał na ziemi przyjaciół. Dziecko, które nie ma rodziców i jest w domu dziecka też może się zbawić, może wyrosnąć na wspaniałego człowieka bez matki. Jest to możliwe, ale bardzo trudne. Bardzo!
Maryja jest najlepszym przyjacielem jakiego można sobie wyobrazić. Teoretycznie da się osiągnąć cel samemu, ale dziwnym i nieroztropnym zdaje się być odrzucanie propozycji pomocy najwierniejszego przyjaciela. Tym bardziej, że praktyka katolicka ma życiowe dowody.
- Pewna nauczycielka ma strasznie, ale to koszmarnie strasznie niegrzeczne dziecko w klasie. Pewnego razu nie wytrzymuje, chwyta mocno drania i wyprowadza na korytarz. Pyta go: „dlaczego taki jesteś?” Chłopiec mówi w tajemnicy, że widział jak tata zabił mamę. Nauczycielkę zamurowało, ale po chwili otrzymała światło i mówi mu: „wiesz, jak papież Jan Paweł II był mały też umarła jego mama. Wtedy tata wziął go do kościoła w Kalwarii Zebrzydowskiej, stanęli przed obrazem Matki Bożej i powiedział, że to teraz będzie twoja matka. Czy chcesz też poprosić Maryję, żeby została twoją mamą?”. Chłopiec wyraził zgodę i doszło do aktu zawierzenia życia dziecka Maryi. Co się stało później? Nauczycielka przeżyła piekło. Niby bez związku z opisaną historią, ale spotkały ją przeciwności na niespotykaną skalę. Rozwścieczeni rodzice przychodzili do dyrektorki szkoły domagając się pozbawienia jej wychowawstwa. Skupiła się na niej taka złość i nienawiść jakby sam diabeł prowadził swoje legiony. Nasza bohaterka straciła wychowawstwo i uczy inne klasy. Czego to dowodzi? Takie ogromne przeciwności pojawiają się na skutek zemsty Szatana, a dotykają tylko tych, którzy zrobili coś naprawdę ważnego, którzy dokonali czegoś naprawdę wielkiego. Wiemy z tej historii jak znaczący był akt zawierzenia Maryi.
- Dowód drugi to historia wspomniana wyżej z życia Karola Wojtyły. Jak wielkim darem dla świata było życie oddane Maryi od dziecięcych lat. Tym bardziej, że dojrzały Karol wiele razy ponawiał to oddanie powtarzając świadomie TOTUS TUUS MARIA. Jak wspaniale wyrósł i rozwinął się ten osierocony chłopak pod opieką Matki z Nieba…
- Niegdyś niespecjalnie odczuwałem poryw do pobożności maryjnej, aż pewnej nocy poczułem się źle. Nagle poczułem, że dzieje się ze mną coś złego i tracę przytomność. Byłem przerażony, a zarazem przekonany, że umieram. Trwało to bardzo krótko, kilka sekund. Nie było czasu na zastanowienie się. Intuicyjnie wypowiedziałem Zdrowaś Maryjo… Kiedy kończyłem słowami: „…i w godzinę śmierci naszej” straciłem przytomność. Później jednak okazało się, że żyję. Zastanawiałem się później dlaczego tak spontanicznie wybrałem właśnie tę modlitwę. Sam nie wybrałem. Sądzę, że została mi wtedy dana przez Boga na ratunek. Od tego czasu czczę Maryję jak matkę już z własnego wyboru.
- Dowodów jest masa i wcale nie są ukryte w objawieniach danych świętym. Są w waszym życiu. Ilu z Was ma praktyczne doświadczenia Jej macierzyńskiej opieki?
A braciom, których nie przekonują te historie i nasze doświadczenie, mówię jeszcze tak:
– a Pan Jezus to głupi nie był?
– oczywiście, że nie! Jak możesz…
– bo to właśnie ON dał nam Maryję za Matkę
Wszystkim Mamusiom, życzę, aby z podobnym poświęceniem i zaangażowaniem jak Maryja troszczyły się o prowadzenie swych pociech do Jezusa.
ks. Rafał