Światowy Dzień Chorego – wywiad z kapelanem Sosnowieckiego Hospicjum

Ogłoszenia duszpasterskie 9.02.2020 / Intencje Mszalne 10-16.02.2020
9 lutego 2020
Ogłoszenia duszpasterskie 16.02.2020 / Intencje Mszalne 17-23.02.2020
15 lutego 2020
Ogłoszenia duszpasterskie 9.02.2020 / Intencje Mszalne 10-16.02.2020
9 lutego 2020
Ogłoszenia duszpasterskie 16.02.2020 / Intencje Mszalne 17-23.02.2020
15 lutego 2020

We wtorek, 11 lutego 2020 r., we wspomnienie Matki Bożej z Lourdes, obchodzić będziemy XXVIII Światowy Dzień Chorego. Z tej okazji z ks. Mariuszem Biśtą – kapelanem Sosnowieckiego Hospicjum, rozmawiała Marzena Gołębiowska.

 

Na co dzień pełni Ksiądz służbę w sosnowieckim Hospicjum. Jak zaczęła się Księdza posługa w tym miejscu?

Akurat w Hospicjum Sosnowieckim znalazłem się zupełnie zwyczajnie. Najpierw razem z ks. Witoldem ze zgromadzenia Sercanów, poprzednim kapelanem, pełniliśmy tę posługę razem. Ks. Witold był proboszczem parafii na Środuli, chorych przybywało i trudno było pogodzić obowiązki proboszcza i kapelana, dlatego Ks. Bp Grzegorz Kaszak zaproponował, bym razem z nim pełnił tę posługę. Kiedy Ks. Witold zmienił parafię, ja zostałem w Hospicjum Sosnowieckim. Jednak moja przygoda zaczęła się dużo wcześniej w Hospicjum Cordis, które dziś ma siedzibę w Katowicach a wcześniej było w Mysłowicach. To tam uczyłem się, czym jest hospicjum. Tam też rozpocząłem posługę jako kapelan. Wiązało się to ze sporymi trudnościami, bo Hospicjum Cordis leży na ternie Archidiecezji Katowickiej, ja pracowałem wtedy także na parafii jako wikariusz i jeszcze na początku uczyłem w szkole. Jednak dzięki dobrej woli Biskupa Diecezjalnego Grzegorza i Metropolity Katowickiego jakoś udało się to pogodzić. Z hospicjum jestem związany od początku mojej kapłańskiej drogi. Więc kiedy Biskup Grzegorz Kaszak zaproponował mi, bym był kapelanem w naszym hospicjum, a katowickie hospicjum też znalazło kapelana, bardzo chętnie się zgodziłem. I tak w Hospicjum Sosnowieckim minęło mi już 5 lat. Sam nie wiem, kiedy.

Jak wygląda dzień kapelana hospicjum? Na czym polega Księdza posługa?

Każdy dzień wygląda inaczej, ze względu na liczne „zajęcia dodatkowe”. Zajmuję się stroną internetową, projektuje niektóre grafiki, pomagam rozliczać zeznania podatkowe i wiele innych. Jednak w centrum dnia zawsze jest Eucharystia, głoszenie Słowa, spotkania z chorymi i rodzinami, sprawowanie sakramentów. Posługuję zarówno w domach chorych, na oddziale stacjonarnym, w klubie seniora i pobycie dziennym. Więc mój plan dnia jest codziennie inny. Wyjazdy, praca przy biurku, jednak przede wszystkim bycie przy łóżku chorego. Częścią mojej posługi jest również wsparcie w żałobie rodzin naszych zmarłych podopiecznych. Moim zadaniem jest także opieka duchowa nad członkami stowarzyszenia, pracownikami i wolontariuszami. Nie narzekam na rutynę. Od grillowania w czasie burzy po całonocne czuwanie z rodziną przy umierającym chorym. Od Eucharystii do gotowania dla chorego w domu.

Wielu z nas pyta o sens cierpienia, czy takie pytanie stawiają podopieczni hospicjum?

Dla nich to coś więcej niż teoretyczne stawianie pytań. Oni doświadczają cierpienia. Cierpienie samo w sobie nie ma sensu. Ono zbawcze staje się dopiero w Tajemnicy Paschalnej Jezusa Chrystusa. Jednak cierpienie nie determinuje chorego. Sam jestem nieuleczalnie chory, więc temat nie jest dla mnie czysto teoretyczny. Hospicjum to miejsce, gdzie podopieczny może doświadczyć, że jego życie znaczy więcej niż choroba i cierpienie. Chodzi o miłość, obecność, przywracanie poczucia godności i radość z małych rzeczy. Nie ma jednak gotowej odpowiedzi na pytanie o cierpienie. No, choć właściwie jest. Dała je św. Teresa z Lisieux: „Miłość jest wszystkim.”

Jak można wspomóc chorego w cierpieniu i umieraniu? Co jest ważne dla niego w ostatnich miesiącach, tygodniach życia?

Tu znów nie ma gotowego przepisu. Ks. Eugeniusz Dutkiewicz, jeden z prekursorów ruchu hospicyjnego w Polsce mówił, że najważniejsza jest obecność. W pełni się z nim zgadzam. To chory prowadzi nas przez swoją chorobę i umieranie. Obecność wymaga czasu, nie lubi pośpiechu. Wymaga uważności i współodczuwania. To bardzo trudne w czasach, kiedy wszyscy mówią o racjonalnym gospodarowaniu czasem, planowaniu i grafikach. W towarzyszeniu chorym nie ma mowy o grafiku. Dajesz czas i siebie. Oczywiście ważnym jest też odpowiednie zabezpieczenie medyczne, psychologiczne, socjalne, duchowe. Terminalnie choremu człowiekowi, jak nikomu innemu, należy się wszystko, co najlepsze i najpiękniejsze. Logika zdaje się podpowiadać coś innego. Skoro już nie można człowieka wyleczyć, skoro umiera, to już można sobie odpuścić. Tymczasem właśnie w tym momencie życia człowiek na to zasługuje najbardziej.
W ostatnich miesiącach i tygodniach życia wszystko jest najważniejsze. Liczy się każde słowo, każdy uśmiech, każdy posiłek. Liczy się piękna fryzura i pomalowane paznokcie, liczy się ulubione piwo i spacer po ogrodzie. W powszechnej opinie diagnoza, która kończy leczenie przyczynowe (nie da się już wyleczyć np. choroby nowotworowej), bo w takiej sytuacji ludzie najczęściej słyszą, że teraz już dla nich jest opieka hospicyjna, oznacza myślenie, że to początek końca, umieranie. Tymczasem umieranie zaczyna się z chwilą poczęcia i towarzyszy nam przez całe życie. Tymczasem w fazie terminalnej choroby (bo tak fachowo określa się stan choroby, która zmierza ku śmierci) życie się nie kończy. Ono trwa i dzięki Jezusowi Chrystusowi nigdy się nie kończy.

Jak mówić ludziom ciężko chorym o radości, uwielbieniu Boga?

Raczej nie powinno się mówić. Trzeba dawać choremu radość, na ile to możliwe. Właśnie dlatego wcześniej powiedziałem, że wszystko dla chorego jest ważne i zasługuje on na najlepsze rzeczy. Twój uśmiech może dać mu radość. Ty możesz uwielbiać Boga niosąc w sobie chorego, który tego nie potrafi, który nie ma na to siły i ochoty. Na krzyżu Chrystus uwielbił Ojca, ale nie było tam śpiewów, uśmiechów i tańców. Krzyż jest chwalebny, ale to dalej krzyż. Oczywiście tutaj trzeba by było się zastanowić czym jest radość i na czym polega uwielbianie.

Jako wolontariusz doświadczam sytuacji, że z jednej strony pomagam choremu, z drugiej strony widzę jak dużo od niego się uczę, otrzymuję. Czy Ksiądz ma podobne doświadczenia?

Tak. Lubię często powtarzać odpowiedź, którą udzieliła mi moja przyjaciółka, lekarz hospicyjny, że pracuje w hospicjum, bo tu spotyka pięknych ludzi. My naprawdę więcej dostajemy w hospicjum niż dajemy. To wynika z faktu, że rozmawiając, karmiąc, spacerując, trzymając za rękę, opiekując się chorym, rozmawiasz, karmisz, spacerujesz, trzymasz za rękę i opiekujesz się samym Chrystusem. Każdy chory to szczególne „tabernakulum”.

Jak można wspierać hospicjum, miejsce w którym nieuleczalnie chory człowiek otaczany jest opieką i wsparciem?

Najpierw modlitwą. My jej bardzo potrzebujemy. Jesteśmy zwyczajni, słabi i zdajemy sobie sprawę, że to dzieło Bożej Opatrzności. Ważne jest też oczywiście wsparcie materialne. By nasza pomoc mogła być jeszcze lepsza. I tu każdy płacący podatki może nam pomóc i to go nic nie kosztuje. Wystarczy przekazać nam 1% podatku. Na stronie internetowej jest możliwość przekazania datku online. Zapraszam również do wolontariatu w hospicjum. Sama wiesz, jaka to piękna posługa. W imieniu całej Wspólnoty Hospicyjnej chciałbym podziękować też za wszelką pomoc, dobro i życzliwość.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Udostępnij: