Warto przeczytać – cz. 16 Zofii Kossak niebieski różaniec i wspomnienia „Z otchłani”

Odwołanie dyspensy
29 czerwca 2020
Postępy prac termomodernizacyjnych
30 czerwca 2020
Odwołanie dyspensy
29 czerwca 2020
Postępy prac termomodernizacyjnych
30 czerwca 2020

„Zofia Kossak-Szczucka (Śliwińska), leżąca na naszym bloku modliła się przez  cały dzień. Bez przerwy, aż nas to bardzo denerwowało. Modliła się półgłosem. Najwięcej na różańcu, jeszcze dziś widzę ten niebieski różaniec”.

Tak wspominała pisarkę współwięźniarka J. Budzyńska-Magnuszewska, opisując swój pobyt w obozie,  a Eugenia Krzelowa, która też w tym czasie była więźniem  w Auschwitz, pisała: „… Zofia Kossak nazywana >Ciocią Zosią< była potrzebna
w obozie. Umiała podtrzymywać na duchu inne więźniarki. W 1943 r. urządziła gwiazdkę w obozie, w której uczestniczyło ok. 80 osób. Przemawiała do nas pięknie, śpiewałyśmy kolędy”.

Żandarmeria niemiecka zatrzymała Zofię Kossak 25 września 1943 roku na ul. Tamka w Warszawie wraz z łączniczką Urszulą (Marią Przyłecką). Zostały aresztowane, bo miały przy sobie teczkę pełną konspiracyjnej prasy. Nie pomogły tłumaczenia, że są szmuglerkami, a teczkę im podrzucono. Na szczęście w momencie aresztowania nie odkryto tożsamości pisarki, bo w dokumentach figurowało  nazwisko Śliwińska. Po przesłuchaniach na Pawiaku Zofię Kossak wywieziono  do Auschwitz. Stało się to 5 października 1943 roku. 250 kobiet przywieziono o świcie w bydlęcych wagonach. Zofia Kossak, której wytatuowano numer 64491, jak później mówiła, stanęła u wrót piekła. Po latach dopiero się okazało, że 17 września tegoż roku w Auschwitz zginął jej syn Tadeusz. O tym jednak rodzina dowiedziała się dopiero w 2001 roku.

Obozowe cierpienia i obcowanie o każdej porze dnia ze śmiercią nie złamało jej wiary. Ciężko chora na tyfus, cudem ocalała. O jej zwolnienie zabiegał rząd na emigracji. Zwolniono ją 12 kwietnia 1944 roku. Ważyła 38 kilogramów. Okazało się, że Niemcy odkryli jej prawdziwą tożsamość. Zawieziono ją ponownie na Pawiak i skazano na karę śmierci. Udało się jednak uchronić ją od wyroku, dzięki staraniom AK i rządu w Londynie. Złożono okup. Wychodząc z Pawiaka był przekonana, że idzie na śmierć. A jednak ocalała, żeby natychmiast włączyć się w wir pracy podziemnej, bo wybuchło Powstanie Warszawskie.

Będąc w obozie robiła notatki, by niczego z przeżyć nie uronić z pamięci, by dać świadectwo prawdzie. Gdy znalazła się w 1945 r. w Częstochowie i włączyła się w organizację tygodnika „Niedziela”, drukowała tam obozowe wspomnienia „Z otchłani”. Drukiem ukazały się w 1946 roku. Pisarki już w kraju nie było, bo zmuszono ją do wyjazdu, a książkę w recenzji zniszczył Tadeusz Borowski, atakując katolicki światopogląd pisarki. Zofia Kossak przedstawiając we wspomnieniach morze zła, jakie działo się w Auschwitz, pokazała również  dobro, które tam też miało miejsce. Ukazała tych, co odnaleźli Boga. Dała odpowiedź na pytanie, co trzeba zrobić, by więcej taka gehenna się nie zdarzyła? Odpowiedź brzmiała: „Wychować ludzi zgodnie z przesłaniem Ewangelii”. W rozdziale Dziewica moru znajdujemy taki fragment: „Po zmarłej zakonnicy pozostał krzyż. Jakim sposobem zachowała go w lagrze, gdzie ukrywała – nie powie już nikomu. Krzyż zakonny, za duży, by go zmieścić w dłoni, staje się teraz najcenniejszą rzeczą, ogólnym skarbem rewiru. Przechodzi z rąk do rąk. Podawany konającym, sprowadza wyraz pokoju na zastygające twarze”.

Barbara Pytlos

 

 

 

 

 

 

 

 

Udostępnij: