Kleryk Tomasz przyjęty do grona kandydatów na diakonów

Ogłoszenia duszpasterskie 5.01.2020 / Intencje Mszalne 7.01.-12.01.2020
5 stycznia 2020
Ogłoszenia duszpasterskie 12.01.2020 / Intencje Mszalne 13-19.01.2020
11 stycznia 2020
Ogłoszenia duszpasterskie 5.01.2020 / Intencje Mszalne 7.01.-12.01.2020
5 stycznia 2020
Ogłoszenia duszpasterskie 12.01.2020 / Intencje Mszalne 13-19.01.2020
11 stycznia 2020

20 grudnia 2019 r. w Sosnowieckim Seminarium Duchownym w Częstochowie miał miejsce obrzęd admissio – uroczyste przyjęcie do grona kandydatów na diakonów. To ważne wydarzenie dla, pochodzącego z naszej parafii, kl. Tomasza Jaskuły.

      

Zdjęcia pochodzą ze strony: diecezja.sosnowiec.pl

Jednym z najczęściej zadawanych pytań w kontekście formacji w seminarium duchownym, jakie zadają mi znajomi, brzmi: „Dlaczego tak długo?” lub „Co wy tam robicie przez sześć lat?”.

Prawdę mówiąc, seminarium duchowne jest w obecnym kształcie dość niepraktyczne. Przez pierwsze dwa lata kleryk nie zdobywa żadnej konkretnej umiejętności, która przyda mu się później jako kapłanowi – co najwyżej, jeśli nie był ministrantem, nauczy się służyć do Mszy.
Kolejne półtora roku – kiedy zacznie chodzić w sutannie – przyzwyczaja się, że ludzie zwracają się do niego „proszę księdza” i raz na jakiś czas odmawia spowiedzi czy poświęcenia medalika, bo „jeszcze nie może”. Kiedy przyjmuje posługę akolity, może już udzielać Komunii świętej i wystawiać Najświętszy Sakrament, ale tylko w zastępstwie nieobecnego kapłana (a w naszym seminarium mieszka ich kilkudziesięciu…). Mniej więcej od tego momentu rozpoczynają się pierwsze próby katechizowania w szkole, ćwiczenia w mówieniu kazań… Ale wszystko na próbę, w kontrolowanych warunkach, z dużą ilością czasu na przygotowanie.

Na piątym roku – tuż przed Bożym Narodzeniem – uczestniczymy w obrzędzie admissio, który do niczego nowego nas nie uprawnia, ale jest potwierdzeniem, że nasze przygotowania do przyjęcia święceń wkraczają na ostatnią prostą.

Najczęściej porównuje się je do zaręczyn – kiedy obie strony (tu: kandydat i Kościół) oznajmiają, że chcą, aby kleryk przyjął święcenia diakonatu, a potem prezbiteratu. Niepraktycznie przygotowany – bo powiedział ledwie parę kazań, spowiadał i odprawiał Mszę tylko na niby, na ćwiczeniach, u progu trudów samotnego życia.

To zupełnie tak jak z małżeństwem (a przynajmniej tak, jak powinno być z małżeństwem) – które się trochę zna, mocno siebie chce, ale tak naprawdę nie wie, czego się po sobie spodziewać. Bo dopiero zacznie ze sobą mieszkać, dopiero podejmie pierwsze próby zostania rodzicami, jeszcze nie minie początkowy entuzjazm i zakochanie, a trud i szarość codzienności sprawdzą, czy miłość okaże się wytrwała.

I kapłaństwo, i małżeństwo są bardzo niepraktyczne. Owszem, warto przećwiczyć się w jednej i drugiej czynności, która przyda się w codzienności nowej drogi życia, ale i tak najważniejsze pozostaje bycie razem – męża i żony, kapłana i Kościoła. Tego nie przećwiczy żaden kurs przedmałżeński ani żadne seminarium. To droga, której nie da się nauczyć inaczej niż kiedy się ją podejmuje.

Zdarzyło się, że w kontekście czasu trwania formacji seminaryjnej ktoś powiedział mi: „Szkoda, że nie ma takiego sześcioletniego przygotowania do małżeństwa”…

kl. Tomasz Jaskuła

 

 

 

 

 

 

 

Udostępnij: