Biblia a literatura polska

Niedziela Miłosierdzia Bożego Suma Odpustowa 28.05.2019
4 maja 2019
Ogłoszenia duszpasterskie 12.05.2019 / Intencje Mszalne 13.05 – 19.05.2019
11 maja 2019
Niedziela Miłosierdzia Bożego Suma Odpustowa 28.05.2019
4 maja 2019
Ogłoszenia duszpasterskie 12.05.2019 / Intencje Mszalne 13.05 – 19.05.2019
11 maja 2019

Wykład Pani mgr Ewy Gawęckiej wygłoszony w Sosnowcu 16 marca 2019 r. w auli Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego, podczas inauguracyjnego spotkania X edycji Diecezjalnej Akademii Rodziny.

           

Ukazanie więzi łączącej poprzez naszą twórczość ze Starym i Nowym Testamentem stanowi cel mojej wypowiedzi.

Roman Brandstaetter, Krąg biblijny

Żywa księga

Jest lipcowa noc. Na moim biurku leży Pismo Święte. Wyciągam po nie rękę. Przypływ przeszłości pod działaniem tego gestu jest tak żywiołowy, że nie umiem go sobie wyobrazić bez skojarzenia mojej wyciągniętej ręki z pobrużdżoną zmarszczkami ręką dziadka, sięgającą po oprawny w czarne płótno tom hebrajskiej Biblii.

Biblia leżała na biurku mojego dziadka. Biblia leżała na stołach moich praojców. Nigdy w bibliotece. Zawsze na podręczu. W naszym domu nikt Biblii nigdy nie szukał, nigdy również nie słyszałem, aby ktokolwiek pytał, gdzie ona leży. Wiadomo było, że u dziadków na biurku, u nas na małym stoliku obok fotela, w którym wieczorami zwykł siadywać ojciec. Miejsce, na którym leżała Biblia, było dla mnie miejscem wyróżnionym. Gdyby mnie wówczas spytano, w czym upatruję owo wyróżnienie, na pewno nie umiałbym odpowiedzieć, mimo to odczuwałem niezwykle wyraźnie nadzwyczajność tego miejsca. Było ono dla mnie środkiem całego mieszkania, wyniesionym wysoko nad całe mieszkanie, punktem, dokoła którego wszystko się obracało. Gdy ojciec wieczorem czytał Biblię, chodziłem po pokoju na palcach. Dziadkowi nigdy bym się nie ośmielił przerwać jej lektury. Obaj byli dla mnie w takich chwilach naznaczeni przywilejem nietykalności.

 

Jednym z głównym źródeł kultury europejskiej, w której orbicie kształtowała się kultura polska, jest chrześcijaństwo ze swoją księgą świętą – Biblią.

            Jest to najbardziej znana księga na świecie. Tłumaczona na około 1200 języków i narzeczy, funkcjonuje w różnych społeczeństwach już ponad trzy tysiące lat.

            Nie można zrozumieć kultury i literatury polskiej bez znajomości Pisma Świętego.

            Biblia jest także arcydziełem literatury światowej, ale jest ona szczególna z wielu względów:

– Biblia to nie tylko księga, ile „cała biblioteka” składająca się z wielu różnych ksiąg, różnych dzieł,

– powstała w ciągu wielu wieków,

– księgi Biblii mają wielu autorów przekazujących Słowo Boże i wielu tłumaczy przekładających je na języki narodowe,

– autorzy biblijni posługiwali się różnymi formami wypowiedzi, różnymi gatunkami literackimi: listy, kroniki, przypowieści, hymny, pieśni, psalmy, treny,

– niektóre fragmenty Biblii są niezwykle piękne, inne nie mają walorów literackich.

            Biblia jest niewyczerpanym źródłem wzorów osobowych i postaw, fabuł i anegdot, wątków i motywów, symboliki i metaforyki, frazeologii i stylistyki.

            Biblia jest dobrem powszechnym, kulturowym dziedzictwem literatury europejskiej i światowej wszystkich czasów.

            Biblia w różnorodny sposób oddziałuje na literaturę, jest źródłem tematów, motywów, parafraz, trawestacji, przekształceń i fabuł literackich.

            Szczególną rolę odegrało Pismo Święte w rozwoju piśmiennictwa staropolskiego: kazania, religijne misteria, pieśni, pasyjne wątki Wielkiego Tygodnia.

Tematyka wiąże się głównie z życiem Chrystusa i jego Matki, np. „Lament świętokrzyski” czyli „Posłuchajcie bracia miła…”

Przy tym należy pamiętać, że Biblia, a ściślej Ewangelie, są w średniowieczu księgami „od święta”, nie zaś lekturą codzienną.

            W Odrodzeniu reformacja wpływa na większe zainteresowanie psalmami; (poetyki przekład Psałterza Dawidowego dokonany przez J. Kochanowskiego), fraszkę „Na dom w Czarnolesie”:

 

Panie! to moja praca, a zdarzenie twoje;

Raczysz błogosławieństwo dać do końca swoje!

Inszy niechaj pałace marmorowe mają

I szczerym złotogłowem ściany obijają,

Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gniaździe ojczystym,

A ty mię zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym,

Pożywieniem uczciwym, ludzką życzliwością,

Obyczajmi znośnymi, nieprzykrą starością.

 

Słabości ustroju Rzeczpospolitej i upadek moralności społeczeństwa stają się okazją do łączenia problematyki narodowej z biblijną. Piotr skarga pisze „Kazania sejmowe”:

 

Bych był Izajaszem, chodziłbych boso i na poły nagi, wołając na was, rozkoszniki i rozkosznice, przestępniki i przestępnice zakonu Bożego. (…)Ustawicznie się mury Rzeczypospolitej] waszej rysują, a wy mówicie: Nic, nic! Nie-rządem stoi Polska! Lecz gdy się niespodziejecie, upadnie i was wszytkich potłucze!

Bych był Jeremijaszem, wziąłbych pęta na nogi i okowy, i łańcuch na szyję i wołałbych na was grzeszne, jako on wołał. (…)

Bych był Ezechijelem, ogoliwszy głowę i brodę, włosy bych na trzy części rozdzielił. I spaliłbych jednę część, a drugą bych posiekał, a trzecią bych na wiatr puścił. I wołałbych na was: „Jedni z was poginiecie głodem, drudzy mieczem, a trzeci się po świecie rozproszycie”. (…)

Bych był Jonaszem, chodząc po ulicach wołałbych doa was: „Czterdzieści dni nie wynidą, a Niniwe abo to królestwo wasze upadnie”. (…)

A ja wam, namilszym bratom moim, i ludowi memu, i ojczyźnie miłej mojej pierwszej życzę, aby wam Pan Bóg tak groził, jakoby wam dał pomoc do powstania i pokuty na odmianę dekretów i pogróżek swoich; abyśmy nie ginęli, ale się przestraszywszy do ubłagania gniewu Pańskiego wszytko serce i myśli obrócili. (…)

 

Racjonalizm XVII wieku patrzy na Biblię jednostronnie – w duchu deizmu (Bóg wprawdzie stworzył świat, ale się nim mało lub w ogóle nie interesuje). Pismo Święte jest traktowane na równi z mitologią.

Dopiero w romantyźmie – zwłaszcza po upadku powstania listopadowego, Biblia nabiera szczególnego znaczenia.

W nurcie literatury patriotycznej widoczny jest wpływ mesjanizmu. Szczególne miejsce w patriotycznym nurcie biblijnym zajmują „Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego” A. Mickiewicza:

 

(…) Naród polski nie umarł, ciało jego leży w grobie, a dusza jego zstąpiła z ziemi, to jest z życia publicznego, do otchłani, to jest do życia domowego ludów cierpiących niewolę w kraju i za krajem, aby widzieć cierpienia ich.

A trzeciego dnia dusza wróci do ciała, i naród zmartwychwstanie, i uwolni wszystkie ludy Europy z niewoli. (…)

A jako za zmartwychwstaniem Chrystusa ustały na ziemi całej ofiary krwawe, tak za zmartwychwstaniem narodu polskiego ustaną w Chrześcijaństwie wojny.

 

            III cz. „Dziadów” A. Mickiewicza to próba odczytania dziejów ludzkości, a w szczególności dziejów ojczystych. Poprzez Biblię, ma zmobilizować naród do dalszej walki o niepodległość. Konrad w Wielkiej improwizacji  – pełen romantycznego uczucia – buntuje się wobec Boga, powątpiewając, czy On jest miłością:

 

Kłamca, kto Ciebie nazywał miłością,

Ty jesteś tylko mądrością.

Ludzie myślą, nie sercem, Twych dróg się dowiedzą;

Myślą, nie sercem, składy broni Twej wyśledzą —

Ten tylko, kto się wrył w księgi,

W metal, w liczbę, w trupie ciało,

Temu się tylko udało

Przywłaszczyć część Twej potęgi.

Znajdzie truciznę, proch, parę,

Znajdzie blaski, dymy, huki,

Znajdzie prawność, i złą wiarę

Na mędrki i na nieuki.

Myślom oddałeś świata użycie,

Serca zostawiasz na wiecznej pokucie,

Dałeś mnie najkrótsze życie

I najmocniejsze uczucie.

 

Szlachetne intencje Konrada rozumieją dobrze archaniołowie. Wstawiają się więc za nim do Majestatu Bożego, tłumacząc jego uczuciowy protest i przedkładając racje usprawiedliwiające: 

Panie, on zgrzeszył, przeciwko Tobie zgrzeszył on bardzo.

Lecz płaczą nad nim, modlą się za nim Twoi Anieli.

Tych zdepc, o Panie, tych złam, o Panie, którzy Twe święte sądy pogardzą,

Ale tym daruj, co świętych sądów Twych nie pojęli.

On sądów Twoich nie chodził badać jako ciekawy,

Nie dla mądrości ludzkiej on badał, ani dla sławy.

On Cię nie poznał, on Cię nie uczcił, Panie nasz wielki!

On Cię nie kochał, on Cię nie wezwał, nasz Zbawicielu!

Lecz on szanował imię Najświętszej Twej Rodzicielki,

On kochał naród, on kochał wiele, on kochał wielu.

 

W scenie „Widzenie ks. Piotra” Mickiewicz stylizuje męczeństwo i cierpienie narodu polskiego na drogę krzyżową i śmierć Chrystusa:

 

Widzę ten motłoch: tyrany,

Zbójcy,,, biegą … porwali… mój naród związany

Cała Europa wlecze, nad nim się urąga:

„Na trybunał!” Tam zgraja niewinnego wciąga.

Na trybunale gęby, bez serc, bez rąk –  sędzie

To jego sędzie!

Krzyczą: „Gal, Gal sądzić będzie!”

Gal w nim winy nie znalazł i – umywa ręce,

A króle krzyczą: „Potęp i wydaj go męce!

Krew jego spadnie na nas i na syny nasze.

Krzyżuj syna Maryi, wypuść Barabasze!

 

Ukrzyżuj: on cesarza koronę znieważa,

Ukrzyżuj, bo powiemy, żeś ty wróg cesarza”.

Gal wydał… już porwali… już niewinne skronie

Zakrwawione, w szyderskiej, cierniowej koronie,

Podnieśli przed świat cały i ludy się zbiegły;

Gal krzyczy: oto naród wolny, niepodległy!

 

Ach, Panie! Już widzę krzyż… Ach, jak długo, długo

Musi go nosić… Panie, zlituj się nad sługą:

Daj mu siły, bo w drodze upadnie i skona!…

Krzyż ma długie, na całą Europę ramiona,

Z trzech wyschłych ludów, jak z trzech twardych drzew ukuty…

Już wleką, już mój Naród na tronie pokuty.

Rzekł: „Pragnę” – Rakus octem, Borus żółcią poi,

A matka Wolność u nóg zapłakana stoi.

Patrz! Oto żołdak-Moskal z kopiją przyskoczył,

I krew niewinną mego narodu wytoczył…

Cóżeś zrobił, najgłupszy, najsroższy z siepaczy?…

On jeden poprawi się, i Bóg mu przebaczy!

Mój kochanek! już głowę konającą spuścił,

Wołając: Panie! Panie! za coś mię opuścił?

On skonał!…

 

Juliusz Słowacki, wielki poeta romantyczny, po upadku powstania listopadowego, źle znosząc pobyt na emigracji, kreśli pełen goryczy wiersz „Paryż”, w którym utożsamia stolicę Francji z „nową Sodomą”:

 

Patrz! przy zachodzie, jak z Sekwany łona

Powstają gmachy połamanym składem,

Jak jedne drugim wchodzą na ramiona,

Gdzieniegdzie ulic przeświecone śladem. (…)

Nowa Sodomo! pośród twych kamieni

Mnoży się zbrodnia bezwstydna widomie

I kiedyś na cię spadnie deszcz płomieni,

Lecz nie deszcz boży, nie zamknięty w gromie,

Sto dział go poszle…

 

Cyprian Kamil Norwid – trzeci z wielkiej trójki romantyków – często sięga do Biblii. Bardzo głębokie ujęcie problemu miłosierdzia i przebaczenia dał w wierszu „Ruszaj z Bogiem”:

 

1

Przyszedł ktoś kiedyś i stanął pod progiem,

Mówiąc: „bez chleba dziś jestem!…”

– Lecz odrzeczono mu słowem i gestem:

„Ruszajże z Bogiem!…”

2

Więc dalej ruszył po takiej nauce,

Westchnąwszy w sobie:

„Zaprawdę, nie wiem, co teraz już zrobię,

Tu zaś nie wrócę…”

3

I lata przeszły; chleb znowu był tanim –

Raz księdza w drodze spotyka,

Który szedł z Bogiem do paralityka;

Rusza on za nim.

4

Idzie – a drogę wskazują im wprawni

Ludzie (bo duża parafia) –

Aż oto patrzy, że w miejsce utrafia,

Gdzie żebrał dawniej…

5

Więc nie wszedł w dom ów, tylko kląkł na progu,

Wołając: „Wszechmocny Panie!”

Zmiłuj się nad nim, może nie był w stanie;

Któż równy Bogu?…

6

Nie powiem dalej, bo może przelęknę –

To nadmienię tylko jeszcze:

Że nie zmyślili tego wieszcze…

Bo zbyt jest piękne!

 

Pomoc materialna często łączy się z duchową. Są jednak wypadki w których czynnik duchowy, moralny góruje, jak np. w innym wierszu Norwida „Litość”:

 

Gdy płyną łzy, chustką je ocierają;

Gdy krew płynie, z gąbkami pospieszają;

Ale gdy duch wycieka przed uciskiem,

Nie nadbiegną pierwej z ręką szczerą,

Aż Bóg otrze sam piorunów błyskiem:

– Wtenczas dopiero!…

 

            Pozytywizm polski przynosi liczne utwory prozatorskie, które w nieco odmienny sposób korzystają z Biblii. Należy pamiętać, że jest to okres po klęsce powstania styczniowego.

 

Eliza Orzeszkowa pisze nowelę „Gloria victis” (Chwała zwyciężonym) w 25 rocznicę powstania styczniowego. Nowela przynosi obraz jednego z tragicznych epizodów powstania styczniowego. Kanwą utworu stała się klęska powstańców walczących na Polesiu.

Romuald Traugutt jako jeden z dowódców powstańczych został przyrównany do Chrystusa („wziąwszy na ramiona krzyż narodu swego”) i Mojżesza („poszedł za idącym ziemią tą słupem ognistym”).

Maria Konopnicka w wierszu „Contra spem spero” czyli „mam nadzieję wbrew nadziei”, nawiązuje do słów św. Pawła o Abrahamie: „On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co było powiedziane (..). I nie zachwiał się w wierze, choć stwierdził, że ciało jego jest już obumarłe” (Rz 4,18).

 

Przeciw nadziei, co stoi na chmurze

Łez, prędkim wichrom rzuciwszy kotwicę,

I obrócony wzrok trzyma na burze

I nawałnice,

W niezgasłe gwiazdy ufam wśród zawiei

Przeciw nadziei. (…)

 

Przecież o zmierzchu skrzydłami bijąca

I piekieł naszych ogarniona sferą,

Oczyma szukam dnia blasków i słońca.

Contra spem spero…

I w mogił głębi czuję życia dreszcze,

I ufam jeszcze…

 

Przeciw nadziei i przeciw pewności

Wystygłych duchów i śmierci wróżbitów

Wierzę w wskrzeszenie popiołów i kości,

W jutrznię błękitów…

I w gwiazdę ludów wierzę wśród zawiei,

Przeciw nadziei!

 

Henryk Sienkiewicz również często sięga do Biblii, w noweli „Wspomnienie z Maripozy” stylizuje na wzór biblijnych patriarchów mowę starego Putramenta:

 

— Zwę się Putrament — ozwał się starzec. — Aza nazwisko moje obce jest uszom twoim? (…)

— Zdaje mi się, z Litwy?

 

— Podnieś głos twój, albowiem wiek zepsował uszy moje i głuchą jest starość moja — odrzekł pan Putrament. (…)

— Pan dawno z kraju? — spytałem.

— Dwadzieścia dwa lata tu mieszkam i zaprawdę, pierwszym jesteś, którego oglądam ze stron ojczystych, gwoli czemu wzruszone jest serce moje i uradowana dusza we mnie. (…)

— W ziemi dalekiej stężał język mój i związały się wargi moje…

(…)Mówił ciągle jak jaki Abraham lub Jakub… Słowa: aza, azali, zaprawdę, lepak, przecz i wżdy — powtarzały się w jego ustach co chwila. Czasami zdawało mi się, że mam przed sobą jakiegoś człowieka z czasów Górnickiego lub Skargi, który pod ziemią przewędrował do Maripozy i zmartwychwstał tu lub żył od owych czasów, jak owe Big Trees pobliskie. Ale prócz tego starego języka była w mowie jego jeszcze i jakaś dziwna uroczystość polegająca na toku zdań, na mnóstwie pleonazmów, na szczególnych określeniach. Postanowiłem wreszcie rozwiązać zagadkę.

— Powiedz mi, szanowny panie, skąd ci się wziął ten język? Język to nie dzisiejszy, ale stary, którym już nie mówią w Polsce.

Uśmiechnął się.

— Jedną książkę mam w domu: Biblię Wujka[47], którą czytuję co dzień, abym nie zapomniał mowy mojej i nie stał się niemym w języku ojców moich…

Teraz zrozumiałem. Przez kilkadziesiąt lat w zapadłej Maripozie nie widział ani jednego Polaka, nie mówił z nikim. Czytywał więc Wujka i nic dziwnego, że nie tylko jego słowa, ale i myśli ułożyły się do miary Biblii.

 

Motywy eschatologiczne i apokaliptyczne stwarzają specyficzny nastrój powieści „Quo vadis” a tytuł drugiej części trylogii brzmi „Potop”.

W okresie Młodej Polski sięganie do Biblii staje się przykładem religijności twórcy, bądź zwykłą artystyczną modą.

Oświetlony dom weselny w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego przypomina Racheli arkę Noego:

 

Jedna mnie tu zwiodła chmurka,

jedna mgła, opary nocy;

ta chałupa rozświecona,

z daleka, ja arka w powodzi –

błoto naokoło, potopy,

hukają pijane chłopy –

ta chałupa rozświecona,

grająca muzyka w noc ciemną,

wydała mi się arcyprzyjemną,

jako arka, na kształt czarów łodzi,

i przyszłam.

 

Apokaliptyczna wizja Sądu ostatecznego fascynowała poetów modernizmu, co przejawiało się w katastroficznych wyobrażeniach losów ludzkości – przykładem są „Hymny” Jana Kasprowicza, np „Dies irae”:

 

Sądź, Sprawiedliwy!

Krusz światów posady,

rozżegnij wielki pożar w tlejącej iskierce,

na popiół spal Adama oszukane serce

i płacz!

Z nim razem płacz, kamienny, lodowaty Boże!

Niech Twa surma przeraźliwa

echem płaczu się odzywa

nad pokosem Twego żniwa…

 

Dwujęzycznego smoka,

Szatana o trzech grzbietach zwalczył w wielkim boju

archanioł pański, Michał, i zginął w otchłani. Amen.

 

I stał się koniec świata… O chwilo spokoju!

Zgasł płomienny głos proroka

i wieczności noc głęboka

nieprzejrzaną jest dla oka.

 

A ja, wygnaniec z Raju, tułacz nieszczęśliwy,

zesłany, aby konać, na te ziemskie niwy,

i patrzeć, jak pod złomem niebotycznej grani,

usiadła matka Śmierci, Ewa jasnowłosa,

pieszcząca węża Grzechu, posyłam w niebiosa,

opadło nad wieczności tajemniczym mrokiem,

to moje wiekuiste, nieprzebrzmiałe: Amen!

Amen!

 

W odmienny sposób tworzy wizję końca świata Czesław Miłosz w „Piosence o końcu świata” (19745).

Ewangelia mówi, że rzeczy ostateczne przyjdą bądź niespodziewanie, bądź też poprzedzą je apokaliptyczne znaki: trzęsienie ziemi, wojny, kataklizmy.

Poeta jest przekonany, że to, co niezwykłe przychodzi cicho, bez rozgłosu, w zwyczajnym biegu zdarzeń:

 

W dzień końca świata

Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,

Rybak naprawia błyszczącą sieć.

Skaczą w morzu wesołe delfiny,

Młode wróble czepiają się rynny

I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.

 

W dzień końca świata

Kobiety idą polem pod parasolkami,

Pijak zasypia na brzegu trawnika,

Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa

I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,

Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa

I noc gwiaździstą odmyka.

 

A którzy czekali błyskawic i gromów,

Są zawiedzeni.

A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,

Nie wierzą, że staje się już.

Dopóki słońce i księżyc są w górze,

Dopóki trzmiel nawiedza różę,

Dopóki dzieci różowe się rodzą,

Nikt nie wierzy, że staje się już.

 

Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,

Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,

Powiada przewiązując pomidory:

Innego końca świata nie będzie,

Innego końca świata nie będzie.

 

Ewangelia św. Mateusza ostrzega: „Kto by miał zgorszyć jedno z tych małych, które wierzą we mnie, lepiej byłoby dla niego, aby mu uwiązano u szyi kamień młyński i utopiono go w głębinie morskiej”.

Podobnie Czesław Miłosz ostrzega w wierszu „Który skrzywdziłeś”.

 

Który skrzywdziłeś człowieka prostego

Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,

Gromadę błaznów koło siebie mając

Na pomieszanie dobrego i złego,

 

Choćby przed tobą wszyscy się skłonili

Cnotę i mądrość tobie przypisując,

Złote medale na twoją cześć kując,

Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,

 

Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta

Możesz go zabić – narodzi się nowy.

Spisane będą czyny i rozmowy.

 

Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy

I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.

 

Stanisław Baliński – przyjaciel Miłosza na kanwie ewangelicznej opowieści o bogatym młodzieńcu, od młodości zachowującym przykazania Boże. Jeśli chcesz być doskonałym – proponował mu Chrystus – idź i sprzedaj wszystko co masz, i rozdaj ubogim. Wówczas młody człowiek odszedł zasmucony, „albowiem miał wiele wątpliwości”. Stanisław Baliński kreśli własną wersję „Smutnego młodzieńca”, który wywodzi się z kraju nad Wisłą zalanego potopem hitlerowskim.

 

W obcym dalekim mieście, wśród słoty wieczora

I deszczu co się kłębił na czarnym asfalcie,

Ujrzał jakiś młodzieniec w błysku reflektora

Twarz Wiecznego Przechodnia, co szedł w ciemnym palcie.

 

Poznał Go jak w olśnieniu i zawołał: „Panie,

Nie opuszczaj mnie więcej, bom jak Ty wygnaniec,

I jak Ty jestem życia dotknięty żałobą,

Więc użal się nade mną i pozwól iść z Tobą”.

 

Rzekł Chrystus: „Oddaj najprzód wszystko, co posiadasz,

A przyjdź”. A na to człowiek wyszeptał ze łzami:

„O Panie, Ewangelię, którą opowiadasz

O młodzieńcu, co nie chciał się dzielić skarbami,

 

Pamiętam. Ale moje odmienne są dzieje,

Nie mam nic do oddania i nic do dzielenia,

Straciłem dom i bliskich, i kraj, i nadzieję,

I nie mam nic prócz wspomnień”.

„Oddaj mi wspomnienia”.

 

Człowiek chciał mówić jeszcze, lecz milczał pobladły,

Ważąc przez chwilę w sercu słów ciężar okrutny,

Wreszcie opuścił głowę, ręce mu opadły…

I odszedł smutny.”

 

            We współczesnej literaturze są dwa nurty, które odwołują się do Biblii.

            Nurt pierwszy to nawiązywanie do poezji prorockiej przez głoszenie wezwania do heroicznego życia opartego na wierze, to także aktualizacja motywów starotestamentowych (Antoni Słomiński, Roman Brandstaetter, Marian Hemar, Aleksander Rymkiewicz, Leopold Staff).

            Drugi nurt stanowi biblijna proza o tematyce starotestamentowej. Zofia Kossak-Sztucka w powieści „Przymierze” ukazuje Abrahama wiernego i ufającego Bogu wbrew wszelkiej nadziei. Umierający ojciec żegna się z synami”:

 

…Izaaku, synu mój! Pan ustanowi nasienie twoje ludem świętym swoim. Ujrzą wszystkie narody ziemi, że Imię Pańskie jest z tobą, i oczekiwać będą zbawienia od nasienia twego… To wszystko stanie się wam (…), jeżeli czcić wiernie będziecie Pana, Boga Prawdziwego, Jedynego, któremu nie masz początku i końca, a nie ustąpicie odeń ani na prawo, ani na lewo, ani za bogami cudzymi nie pójdziecie.

 

Jan Dobraczyński „Pustynia”, „Listy Nikodema” (1952), w których kreśli własną wersję rozmowy Nikodema, jednego z członków Rady Najwyższej Żydowskiej, tzw. Sanhedrynu, z Chrystusem:

 

– Ufasz… Wiedz więc: kto chce zobaczyć Królestwo, musi się narodzić na nowo… Zupełnie na nowo…

Skupiłem myśli. Ten człowiek mówi o sobie i tym swoim Królestwie jak o rzeczach jednoznacznych. Nie tak, jakby był zapowiadaczem czy przewodnikiem do tego Królestwa, ale po prostu samym Królestwem. Lecz czym jest to Królestwo, skoro go właściwie nie ma, bo go nie można zobaczyć? Trzeba się drugi raz narodzić? Ten pomysł wydał się śmieszny. Narodzić na nowo? Cóż to znaczy? Człowiek ma umrzeć i powtórnie wrócić na świat? Czy może starzec stanie się niemowlęciem i wciśnie w brzuch matki? (…)

– Wiedz, że nikt, kto się nie narodzi z wody i Duha, nie wstąpi do Królestwa. Ciało rodzi się z ciała i ciałem jest. Masz rację: starzec nie wróci do łona matki. Ale Duch rodzi także i rodzi wiecznie. Nie dziw się, gdy mówię: trzeba narodzić się na nowo. Słyszysz ten wiatr?

Wyciągnął rękę, białą i wyrazistą, na której znać jeszcze ślady ciężkiej pracy, wskazał okiennicę, która drżała.

– Szum jego słyszysz, a nie widzisz go. Nie wiesz, skąd nadleciał i gdzie leci, a przecież znasz Tego, kto wiatry w dłoni trzyma i wiać im każe… Tak samo z narodzinami Ducha: nie widziałeś, a dokonały się…

 

Chociaż Biblia powstała na tym świecie, nie była ona z tego świata: jej duchowe wartości są o wiele bogatsze i głębsze, i rzucają światło na historię.

Roman Brandstaetter w niezwykle piękny sposób mówi o Biblii: „Biblio ojczyzno moja”:

 

Biblio, ojczyzno moja,

Biblio, moja ziemio polska,

Galilejska

I franciszkańska, (…)

 

Wywołuję z Twoich wersetów

Wszystkich najlepszych,

Którzy są dla mnie niedościgłym wzorem,

Wszystkich najpiękniejszych,

Których podziwiam,

Wszystkich szlachetnych,

Którym nie umiem dorównać (…)

Patrzysz na mnie

Oczami Ojca i Syna, i Ducha Świętego,

Oczami moich praojców,

Oczami mojego dziadka,

Oczami mojej żony,

Oczami moich umiłowanych poetów,

Oczami Jana z Czarnolasu, Skargi i Anhellego.

 

Wołasz do mnie z głębokości

Psalmem krematoriów,

Płaczem nad ruinami walczącej Warszawy,

Lamentem nad zwłokami spalonego getta (…)

 

Wszystko jest w Tobie,

Cokolwiek przeżyłem.

Wszystko jest w Tobie,

Cokolwiek kochałem. (…)

 

Na Tobie uczyłem się żyć.

Na Tobie uczyłem się czytać,

Na Tobie uczyłem się pisać,

Na Tobie uczyłem się myśleć,

Na Tobie uczyłem się prawdy (…)

 

 

Udostępnij: